zajęcia od 22 06-26 06 2020

  • Drukuj zawartość bieżącej strony
  • Zapisz tekst bieżącej strony do PDF
21 czerwca 2020

 

Witajcie kochani

Dzisiaj porozmawiamy  na temat nowej pory roku.

1. Odgadnijcie  rebus fonetyczny.

Podzielcie nazwy obrazków na głoski i wyodrębnijcie głoski wskazane liczbami. Następnie połączcie głośno głoski i podajcie całą nazwę nowej pory roku. 

 

                                                           

        lalka (l)                      róża (a)                           łopata (t)                       wagon (o)

             3                                      4                                  5                                    4

2. Posłuchajcie wiersza  B. Formy ,,Lato i dzieci”.

Lato do nas idzie,
zatrzyma się w lesie.
Jagody, poziomki
w dużym koszu niesie.
Słoneczka promienie
rozrzuca dokoła.
− Chodźcie się pobawić! −
głośno do nas woła.
Nad morze i w góry
chce pojechać z nami.
Wie, że miło spędzi
czas z przedszkolakami
Po wysłuchaniu wiersza przez dziecko proszę o zadanie kilku pytań:
– Gdzie zatrzymało się lato?
– Gdzie lato nas zaprasza? ( do lasu, nad morze, w góry)
– Jak powinniśmy zachowywać i czego nie powinniśmy robić podczas pobytu w lesie,
w górach, nad wodą?

3. Zapraszamy do obejrzenia krótkiego filmiku nt ,,Dobre rady na lato"   klik

Proponujemy pracę plastyczno-technicznaą Lody z wacików kosmetycznych.

4.Rozwiążcie  zagadkę

Zimne, słodkie i pachnące

Jemy latem w dni gorące.(lody)

5.Lody będą tematem waszej dzisiejszej pracy,

Potrzebne będą: – 3 waciki kosmetyczne -kartka z bloku rysunkowego -wycinanki -nożyczki -klej -farby, pędzel , pojemnik na wodę

Opis wykonania pracy.

Z kolorowego papieru wycinankowego (wybierz sobie kolor ) wytnij trójkąt i przyklej go na biały karton( to będzie wafelek do lodów) Następnie na wafelku przyklej trzy waciki kosmetyczne (to będą kulki lodowe).

Teraz nadszedł czas na pomalowanie wacików farbami. Podejmij decyzję jakie smaki lodów lubisz najbardziej i pomaluj waciki według swoich upodobań , np.:

-malinowy –na czerwono

-cytrynowy –na żółto

-smerfowy –na niebiesko

Lody - praca plastyczna na upalne dni - DZIECIAKI W DOMU

6. Przypomnijcie sobie piosenkę  Lody  Poziomkowe     klik

 

Życzymy Wam kochani cuuuuuudownego dnia heartheartwink

 

23.06 2020 

Kochani dzisiaj jest bardzo ważny dzień.

      DZIEŃ  TATY

1.Czas z tatą - słuchanie opowiadania

  Przepadam za zabawami z tatą! Ale nie zawsze tak było. Nie żebym nie lubił się z nim bawić, po prostu większość czasu spędzałem z mamą i Zosią. Ostatnio jednak bardzo się to zmieniło. Mam coraz więcej takich spraw, od których specjalistą jest właśnie tata, a Zosia mówi, że mamy wspólne męskie sprawy. Niedawno tata kupił audiobook i wspólnie go słuchaliśmy. Ale było przyjemnie! A potem razem lepiliśmy z modeliny figurkę głównego bohatera. Ponieważ mieliśmy jeszcze trochę czasu do kolacji, postanowiliśmy go wykorzystać na przygotowanie masek z brystolu, które później dokładnie pomalowaliśmy na różne kolory. Gdybyście mogli zobaczyć miny mamy i Zosi na nasz widok! A dzisiaj tata wymyślił jeszcze inne zajęcie. Z wielkiej torby wyjął listewki, młotek, gwoździe i miałem zgadywać, co będziemy robili. Zosia zaraz zawołała, że wie, ale nie zdradziła się ani słowem, żeby mi nie psuć zabawy. Długo nie mogłem się domyślić i dopiero gdy zobaczyłem, że z dwóch zbitych listewek powstał daszek, uderzyłem się ręką w czoło: – Karmnik! – Nagle mnie oświeciło. Od razu zacząłem podawać tacie gwoździe, a nawet próbowałem szlifować listewki papierem ściernym. Do naszego karmnika nasypaliśmy ziarna słonecznika i umocowaliśmy za oknem. Po pięciu minutach zleciała się do niego cała chmara pięknych skrzydlatych amatorów ziarenek. Teraz w naszym domu nie marnuje się ani okruszek, bo karmnik jest oblegany przez ptactwo różnych gatunków. Zosia fotografuje je swoim aparatem, a ja nie mogę się już doczekać kolejnych zabaw z tatą.

Odpowiedzcie na pytania

  • o kim słyszeliśmy w opowiadaniu?
  • z kim bawił się chłopiec? co razem z tatą robili?
  • w jakie zabay ty lubisz bawić się ze swoim tatą
  •  
  • 2   Wspólne czytanie : „Jaki jest tatuś?”  
  • Serce dla taty  dzień ojsca dzień rodziny chmura wyrazowa

     

2.Pokolorujcie koszulkę - Matematyczna koszulka dla Taty      klik

3.Pokolorujcie ,,bojówki "dla Taty według wyników odejmowania  klik

4. Zaproście tatę do wysłuchania  piosenki ,,Kocham Ciebie tato"    klik

5.Zróbcie niespodziankę dla Taty 

Narysuj  portret swojego taty i podaruj go swojemu tacie.

Pamiętaj! Złóż najpiękniejsze życzenia z okazji DNIA  TATY

 

24.06.2020 

 Na wakacje ruszać czas   Jedziemy nad morze.

Czy pamiętacie jak nazywa się nasze morze?

1. Posłuchajcie M. Strękowskiej - Zaremby Bursztynek.

Kiedy zbliżają się wakacje, wszyscy się cieszą, a najbardziej słońce. Każdego ranka budzi się coraz wcześniej i świeci radośniej. Ledwie wstanie, zagląda w okna i zachęca do zabawy. Niewątpliwie z tego właśnie powodu dzieci w przedszkolu Olka i Ady bardzo nieuważnie słuchały bajki, którą czytała im pani. – Widzę, że nie możecie się doczekać wakacji – powiedziała pani, zamykając książkę. – Nie możemy! – przyznał Marek. – Tata obiecał, że w tym roku pojedziemy w góry, bo rok temu byliśmy nad morzem i spiekłem się na słońcu. Wyglądałem jak spalony naleśnik. Ledwie przeżyłem – dodał z dumą. Marek oczywiście przesadził. Dzieci pamiętały, że przywiózł z wakacji ładną opaleniznę. Na pewno nie przypominał spalonego naleśnika. – Ja przywiozłam znad morza muszlę, w której coś szumi – przypomniała Jola. – Co szumi? Wiatraczek? – zainteresował się Olek. – Nie wiem, nie sprawdzałam. Pani wyjaśniła, że w muszli szumi morze, ale nie wszyscy w to uwierzyli. Przecież niemożliwe, żeby morze zmieściło się w jednej muszelce. – A ja znalazłam na plaży bursztyn z zatopionym komarem. Noszę go ze sobą od powrotu z wakacji – powiedziała Ola i pokazała dzieciom żółty, przezroczysty bursztynek z nieruchomym komarem w środku. Wydawało się, że śpi w lśniącej, bursztynowej bańce jak śpiąca królewna w królewskim łożu. „Jak on wszedł do środka?” – zastanawiał się Olek. Przypomniał sobie o komarze zatopionym w bursztynie dopiero po powrocie do domu. W przedszkolu tyle się działo, że nie zdążył porozmawiać o nim z Olą. – Pytasz, jak komar znalazł się w środku? – tata przerwał pracę nad projektem hali dworca kolejowego. – To wyjątkowo ciekawa historia. Brzmi jak bajka, ale jest najprawdziwszą prawdą. Do pokoju przybiegła Ada. – Ja też chcę posłuchać bajki – Ada położyła się na kanapie. – Tata mówi, że to prawda, nie bajka – sprostował Olek. – To chcę posłuchać nie bajki – upierała się Ada. – Drogie dzieci, proszę o głos – przerwał spór tata. – Było to bardzo dawno temu, przed milionami lat. Nad Morzem Bałtyckim szumiały gęste lasy. Szuuu, szuuu, szuuu... Wiatr od morza kołysał gałęziami pradawnych sosen i wysokich paproci. Pewnego słonecznego dnia mały komar usiadł na pniu drzewa. Sądzę, że chciał chwilę odpocząć i lecieć dalej. Niestety, wpadł w pułapkę. Z pęknięcia na pniu wypłynęła gęsta, lepka żywica. Ciężka kropla spłynęła na naszego komarka i oblepiła go dookoła. Dostał się w sam środek kleistej kropli, która zastygła i stwardniała. Pewnego razu sztorm powalił nadbrzeżne drzewa. Kropla, chlup!, wpadła do Bałtyku. Morska woda chłodziła ją i obmywała, aż któregoś dnia wyrzuciła na plażę. Znalazła ją Ola z przedszkola i zawołała: „Hura! Znalazłam bursztyn!”. Zabrała go do domu, żeby pokazać w przedszkolu. W środku jej bursztynu mały komar śpi głębokim snem i cieszy oczy. Do pracowni zajrzała mama. To, co zobaczyła, nie ucieszyło jej oczu. Ada smacznie spała, zwinięta w kłębek. Dlaczego uśpiliście Adę? Wyśpi się w dzień, a potem w nocy będzie rozrabiała. Jakoś nie mogła uwierzyć w to, że nikt Ady nie usypiał, ani w to, że zaraziła się snem od komara sprzed milionów lat. Porozmawiajmy  na temat opowiadania.

 

O czym rozmawiały dzieci w grupie? Co zdarzyło się rok temu na wakacjach?
O czym tata opowiadał Olkowi? 

 Na pewno  takie  małe bursztynki znależliście  podczas wakacji nad morzem

Spójrzcie, jakie te są piękne:

                              

A to muszelki z nad morza

2.Dlaczego Bałtyk jest słony  wysłuchajcie legendy.    klik

3.Zapoznajcie sie z zasadami bezpieczeństwa nad morzem.

Obejrzyjcie film ,,Bezpieczne wakacje"   klik

To są znaki zakazu kąpieli  ważne jest stosowanie się do tego zakazu.

        

 



- zawsze mówię mamie, gdy wychodzę z domu,
- gdy wychodzę z domu pamiętam numer telefonu do mamy lub taty
- przed wyjściem z domu sprawdzam stan pogody
- ubieram się dla zdrowia i wygody
- znam zasady bezpiecznego przechodzenia przez drogę
- gdy złapie mnie burza to szukam schronienia w bezpiecznym miejscu
- nie rozmawiam z obcymi (nie mówię dokąd idę i gdzie mieszkam)
- w samochodzie zawsze zapinam pasy
- zakładam czapkę lub kapelusz gdy mocno świeci słońce

- kiedy jest upał piję dużo wody

   

                   

4 Rozwiążcie wakacyjną krzyżówkę      klik

5.Praca plastyczna rybka   klik

6.Rozwiążcie letnie zagadki    klik

7.Gra interaktywna łączenie cech        klik

            Miłego dnia

     

 

 25.06.2020

 Witajcie Króliczki

Dzisiaj wyruszamy w góry.

 

  1. Słuchanie opowiadania pt,, Jak dobrze nam zdobywać góry” Ewy Stadtmuller.

 Rodzice uwielbiali górskie wyprawy. Kilka razy w roku pakowali plecaki i wyruszali na szlak. – Jeszcze trochę podrośniecie i wybierzemy się w góry wszyscy razem – obiecywał dzieciom tata. – Ale kiedy to będzie? – niecierpliwił się Olek. – Może już niedługo… – uśmiechnęła się mama. – Maj jest w tym roku taki piękny… To chyba tatę przekonało, bo już następnego dnia zaczął planować pierwszy rodzinny rajd. – Chcecie zobaczyć, dokąd pójdziemy? – zapytał, rozkładając mapę. – Najpierw szlak poprowadzi nas wąwozem, potem kawałek przez las i wyjdziemy na grań. – Na co? – nie zrozumiała Ada. – Grań to inaczej grzbiet górski – wyjaśniła mama. – Zobaczycie, jak pięknie wyglądają wiosną górskie łąki zwane przez górali halami. – Tylko pamiętaj: żadnego marudzenia – upominał siostrę Olek. Trzeba przyznać, że Ada bardzo się starała. Szła dzielnie i nie narzekała, chociaż po dwóch godzinach marszu poczuła się trochę zmęczona. – A daleko jeszcze do tych halek? – zapytała. – Do hal? – roześmiała się mama. – Bliżej niż myślisz. Rzeczywiście, gdy tylko wyszli z lasu, Ada aż krzyknęła z zachwytu. – Są!!! Są hale!! Są baranki i pan barankarz w kapeluszu!!! – Pan barankarz nazywa się baca – uśmiechnął się tato – a pomaga mu dwóch młodych juhasów. Zobacz, są jeszcze tacy pasterze, co biegają na czterech łapach i szczekaniem zaganiają owieczki do stada. Ten większy ma na imię Bacuś, a ten mniejszy – Gronik. Była jeszcze Dolina… 56 – Dolina ma szczeniaki i musi się nimi zajmować – uśmiechnął się baca i zaprosił całe towarzystwo do bacówki, czyli drewnianej, okopconej jałowcowym dymem, chatki, gdzie nad paleniskiem wędziły się żółte góralskie serki zrobione z owczego mleka. – Weźmiemy sobie takiego świeżutkiego oscypka na kolację – obiecał tata. Baca zapakował serek, po czym postawił na stole cztery drewniane kubki, do których nalał czegoś, co wyglądało jak kefir. – To żętyca. Zostaje po zrobieniu oscypków – wyjaśniła mama. – Jest bardzo zdrowa. W smaku trochę przypomina maślankę. – Żętyca… – powtórzył Olek, żeby lepiej zapamiętać. – A wiecie, jak się nazywa to, czym się podpieram? – zapytał baca, mrużąc jedno oko. – Laska? – próbowała zgadnąć Ada. – Raczej… siekierka – poprawił ją Olek. – Nie jest to siekiera i nie jest to laga. To, czym się podpieram, to moja ciupaga – zrymowało się bacy, który, bardzo z siebie zadowolony, podkręcił wąsa i po chwili zastanowienia dokończył. – To, co góral ma na nogach, kierpcami się zowie. Nie ma spodni ino portki, kapelusz na głowie. Cuchą się owinie, kiedy wiatr na hali, a gdy słonko zajdzie, to watrę rozpali. To dopiero była łamigłówka. Na szczęście mama z tatą znali się na góralskiej mowie i wyjaśnili, że kierpce to skórzane góralskie buty, cucha to wełniane góralskie okrycie, coś w rodzaju krótkiej peleryny, a watra – ognisko. – Mamuś, a dlaczego górale mówią… inaczej niż my? – zapytał Olek późnym popołudniem, gdy dotarli już do schroniska. – Mówią po swojemu, czyli gwarą – wyjaśniła mama. – Ludzie mieszkający w różnych regionach Polski różnią się od siebie: językiem, strojem, zwyczajami… – Sami się o tym przekonacie, kiedy odwiedzimy Śląsk albo Kaszuby – włączył się do rozmowy tato. – A kiedy odwiedzimy? – zapytał Olek, który zdążył już nabrać ochoty na kolejną rodzinną wyprawę.

Rozmowa kierowana na podstawie opowiadania:

Co ciekawego zobaczyli Olek i Ada podczas pobytu w górach?

Dlaczego baca mówił językiem niezrozumiałym dla Olka i Ady? itd.

2.Bohaterowie bajki Tishi, Tashi i Ubaki wybrali się na wyciezkę w góry. 

Pokażą wam jak należy się przygotować do wędrówki, co ze sobą zabrać, jak zaplanować trasę wycieczki.

3.Wspaniała bajka edukacyjna, która uczy zasad bezpiecznego zachowania się w górach.     klik

4.W przypadku niebezpieczeństwa w górach pomogą ratownicy GOPR     klik

5. Plecak na wyprawę w góry      klik

6.Górale to ludzie mieszkający w górach. Zajmują się hodowlą i wypasaniem owiec.

Mieszkają w chatach góralskich. nasze polskie góry to Tatry.

 Zobaczcie jak wygląda strój góralski.

 

   

 

   

7. Zabawy matematyczne – „Góralskie liczenie”

Zadanie 1.

Na hali, na hali                                                    Dwie w góry mu uciekły.

10 owiec juhas pasie.                                           Ile teraz masz owiec, juhasie?

 

Zadanie 2.

Do zagrody 9 owiec                                             uciekły z zagrody.

wpędził juhas młody.                                            Policz teraz szybko mi –

Ale cztery starsze owce                                        ile owiec w zagrodzie śpi?

Zadanie 3.

Na hali, na hali                                                    Powiedz teraz mi –

raz się tak zdarzyło,                                              ile wszystkich owiec

że do 7 starszych owiec                                        w zagrodzie śpi?

3 młode przybyły.

Zadanie 4.

Na łące pod górą                                                 i pięć białych hasa.

juhas owce pasie;                                                 Ile wszystkich owiec

cztery czarne owce                                               jest w stadzie juhasa?

 

                      Miłego Dnia   heart                                                      

 

26.06.2020

WITAJCIE

1. Posłuchajcie opwiadania  pt. "Wakacyjne podróże"

Od samego rana tata, Olek i Ada planowali podróże wakacyjne. Zapomnieli o porannym myciu, a nawet o przebraniu się z piżam. Gdyby nie mama, zapomnieliby też o śniadaniu.

Szczęśliwie mama przypomniała im o wszystkim. Kiedy byli już umyci, przebrani i najedzeni, wyjęła z szafy wielki globus i postawiła go na podłodze.

– Teraz możecie podróżować palcem po całym świecie.

– Super! – ucieszył się Olek. Bez namysłu zakręcił globusem. Fruuu! Gdyby kula ziemska obracała się tak szybko, wszyscy dostaliby kręćka jakiegoś lub co najmniej zadyszki. Przed oczami Olka, Ady i taty mknęły kontynenty: Ameryka Północna i Ameryka Południowa, Afryka, Europa i zaraz Azja i Australia.

– Tu jedziemy! – Palec Olka zatrzymał rozpędzony świat namalowany na globusie. – Australia, Sydney. Niezłe miejsce. Będzie fajnie. W Australii są kangury i koale.

– W Sydney chciałbym zobaczyć gmach filharmonii – wtrącił tata.

– A będzie tam gmach naszego przedszkola? – spytała Ada.

Olek spojrzał na siostrę z politowaniem. Przecież nikt nie podróżuje do przedszkola, które jest kilka metrów od domu. Zakręcił drugi raz. Jego palec wskazał państwo leżące w Ameryce Południowej.

– Brazylia. Dobry wybór – pochwalił tata. – Są tam wspaniałe plaże. Chętnie poleżałbym sobie – przeciągnął się leniwie.

– Może i ja zaproponuję podróż? – mama zajrzała do salonu. – Chciałabym pojechać z wami do Indii. Zawsze interesowała mnie Azja i jej kultura. Chociaż Afryka też jest ciekawa.

– No pewnie! Jedziemy do Kenii! Do parku z dzikimi zwierzętami. Zobaczymy słonie i żyrafy!

– zawołał Olek ożywiony wizją spotkania dzikiego słonia, a może i lwa.

– A będzie tam nasz park? – nieśmiało spytała Ada.

Wszyscy spojrzeli na nią jak na przybysza z kosmosu.

– Nasz park będzie czekał na ciebie w Polsce. Teraz ja wybieram – powiedział tata. Energicznie zakręcił globusem. Niebieski kolor oceanów i mórz zmieszał się z zielonym, żółtym i brązowym

– kolorami kontynentów. Adzie aż zakręciło się w głowie. Świat na globusie obracał się zbyt szybko. Co będzie, jeżeli palec taty trafi na głęboki ocean? Nie chciałaby spędzić wakacji na oceanie. Tam już z pewnością nie ma znajomego parku ani przedszkola ani placu zabaw z dużą okrągłą piaskownicą.

– Stany Zjednoczone. Waszyngton – zakomunikował tata.

– Jest tam plac zabaw? – spytała Ada.

– Naszego nie ma, są inne. Jest za to Biały Dom i…

– Ale naszego domu tam nie ma – przerwała tacie Ada.

– Ja nie mogę! Chcesz jechać na wakacje czy nie? – zniecierpliwił się Olek.

– Chcę. Tylko nie tak daleko – bąknęła Ada.

– To gdzie? Wybieraj – podsunął jej globus.

Ada zamknęła oczy. ,,Niech los zdecyduje” – pomyślała i dotknęła palcem globusa.

– Tu!

Cała rodzina wbiła wzrok w miejsce, które wskazał palec Ady. Mama i tata pierwsi gruchnęli śmiechem.

– Europa, Polska, Warszawa – podsumował Olek.

Ada westchnęła z ulgą. Jak to dobrze, że zdała się na los szczęścia. W Warszawie jest jej przedszkole i dom, i park, i znajomy plac zabaw. No i tuż pod Warszawą mieszkają ukochani dziadkowie. Co ważne, ich dom stoi w pobliżu lasu.

– Pojedziemy do babci i dziadka. Tam są bociany, dzięcioły, kukułki, żabki, biedronki, ślimaki, pszczoły – zachwalała Ada.

– Mrówki, komary i muchy – dorzucił ponuro Olek. Ale już po chwili śmiał się jak tata i mama. Nawet napad komarów nie odstraszyłby ani jego, ani Ady od podróży do dziadków.

Podpatrywanie ptaków w towarzystwie dziadka, który zna setki ciekawostek o zwierzętach, to był najlepszy z wakacyjnych planów.

Odpowiedzcie na poniższe pytania:

− Co Olek, Ada i tata planowali z samego rana?

− Dzięki czemu mogli podróżować palcem po całym świecie?

− Jakie kontynenty były widoczne na globusie?

− Co wskazywał palec Olka?

− Co wskazywał palec taty?

− Gdzie chciała pojechać mama?

− Co wspominała cały czas Ada?

− Co wskazywał palec Ady? Gdzie ona chciała pojechać na wakacje? 

   

2. Ułóżcie puzzle ,,Dzieci spędzające wakacje na wsi    klik

3.Na pewo w pobliżu wsi rośnie las. Wybierzcie sie z rodzicami na spacer.

Przyglądajcie się drzewom .Posłuchajcie jak brzmią odgłosy lasu.

 

Spacerowanie wśród zieleni dodaje zdrowia i energii.

Musimy jednak pamiętać że, na łonie przyrody obowiązują pewne zasady

4. Porozmawiajcie z rodzicami o tym co wolno, a czego nie jak się idzie na spacer do lasu, parku czy nad jezioro

 

Pozdrawiamy  i buziaki przesyłamy 

 

 

 

 

Podróż w nieznane

 

 

 

 

Był jasny, słoneczny dzień.

Janek i Ania zatrzymali się nad brzegiem jeziora.

Przynieśli ze sobą piękny statek, który Janek wystrugał z sosnowej kory.

Janek ukląkł na piasku i ostrożnie ustawił statek na wodzie. Statek zakręcił się wesoło,

zakołował i podskoczył na fali. Ania klasnęła w dłonie.

– Jaki wspaniały! Jaki zwrotny!

Wnet jednak dmuchnął silniejszy wiatr, woda wzburzyła się,

statek przechylił się gwałtownie i położył żaglem na wodzie.

– Nie taki znowu wspaniały – powiedział Janek z żalem w głosie.

– Niestety, nie trzyma się dobrze na fali.

– I co z tego?

–Jak to co? Przecież taki handlowy statek musi być załadowany towarami.

Janek ożywił się nieco.

– No dobrze… ale skąd weźmiemy towary?

– Zaraz zobaczysz – uśmiechnęła się tajemniczo Ania.

Szperała długo w kieszeniach dżinsów, a potem wyciągnęła torebkę z cukierkami. (…)

Umieścili na pokładzie torebkę cukierków, postawili żagiel.

I stało się coś, czego się nie spodziewali: żagiel zatrzepotał na wietrze,

wydął się i okręcik, jak prawdziwy, wspaniały szkuner,

z wielką szybkością oddalił się od brzegu.

Zatoczył wielkie koło i zniknął za gęstą ścianą trzcin. (…)

Tymczasem statek żeglował po wodach jeziora.

Sprzyjające wiatry zapędziły go daleko, daleko,

aż na złote piaski zacisznej zatoki.

Pierwsza ujrzała go mała myszka Kundzia,

która przyszła pomyszkować nieco nad brzegiem jeziora.

„Cóż to za dziwne stworzenie? – pomyślała. – Niby to pływa po wodzie,

a niby lata na jednym skrzydle w powietrzu”. (…)

Hop! skoczyła na burtę. Hop! zeskoczyła na pokład

i dobrała się do plastykowej torebki.

Ostrymi ząbkami wygryzła w torebce dziurę, wepchnęła się do środka

i zaczęła chrupać cukierek.

Aż tu nagle… swawolny wiaterek dmuchnął, żagiel wzdął się jak bania,

lekka fala uniosła statek i mała Kundzia pożeglowała na środek jeziora.

Była tak zajęta chrupaniem, że nie wiedziała, co jej grozi (…).

W plastykowej torebce zrobiło się jej duszno.

Kundzia zatęskniła za orzeźwiającym wiaterkiem,

który potrafi tak przyjemnie igrać w mysim futerku. Wychyliła się z torebki,

rozejrzała i nagle skóra ścierpła jej na grzbiecie.

– Mamo! Tato! Gdzie ja jestem? Ratujcie!

Nikt jednak nie odpowiedział. Dokoła była tylko woda,

woda, a nad wodą – wysokie niebo i słońce.

– To straszne – pisnęła zrozpaczona, a potem zapłakała mysimi łzami.

– Jestem zgubiona. Już nigdy nie zobaczę rodzinnej norki ani mamy,

ani taty i już nigdy nie pobawię się w chowanego z moimi siostrami.

Po chwili jednak otarła łapką łzy i pomyślała:

„Wstyd, Kundziu. Nie bądź taką beksą. Nigdy przecież nie wolno tracić nadziei!” (…)

Mała myszka zadrżała z trwogi. Spojrzała na niebo.

Znad lasu wyłoniła się wielka, czarna chmura i zagarnęła cały słoneczny płat błękitu.

Zimny wiatr uderzył o gładkie wody, jezioro rozkołysało się groźnie.

A potem pierwsze krople deszczu zabębniły na suchym płótnie żagla.

– Gdzie tu się ukryć? Gdzie szukać pomocy? – pisnęła Kundzia.

Patrzyła chwilę na spienionlustro e fale jeziora.

Trzęsąc się z zimna i ze strachu schowała się jak najgłębiej w torebce z cukierkami. (…)

Na szczęście burza przewaliła się gwałtownie i ukazało się słońce.

Robiło się późno. Słońce zniżało się nad jezioro, woda wygładziła się, lśniła.

Dzielna Kundzia była już bardzo zmęczona.

Usiadła na torebce z cukierkami i zadumała się głęboko. (…)

Kiedy tak rozmyślała, coś zafurkotało nad masztem. Kundzia uniosła łebek.

Zobaczyła pięknego motyla.

– Dzień dobry! Witaj! – zawołała wesoło. – Dokąd lecisz?

Motyl zakołysał się bezsilnie w powietrzu.

– Jestem śmiertelnie zmęczony – wyszeptał. – Wiatr zepchnął mnie na środek jeziora. Pozwól mi odpocząć.

– Ależ proszę bardzo, bardKundzia wyjrzała z torebki. Przetarła zdumione oczy. Wokół było pusto i głucho.

Fale szumiały, wicher groźnie huczał nad masztem. Żagla nie było.

Nie było czarodziejskiego skrzydła, które mogło doprowadzić statek do brzegu.

Kundzi zrobiło się bardzo smutno, tak smutno, że smutniej być już nie może. (…)

zo cię proszę… Mnie też wiatr tu zagnał.

Ja też jestem bardzo zmęczona! – wykrzykiwała Kundzia,

radując się z nieoczekiwanego spotkania.

Motyl usiadł na szczycie masztu, lecz był tak wyczerpany,

że nie utrzymał się i jak płatek kwiatu opadł na wodę.

–  Ratunku, tonę! – zawołał.

Kundzia usiadła na burcie. Nie namyślając się wiele, spuściła do wody swój ogonek.

– Złap się ogonka. Chwytaj! – wykrzykiwała głosem pełnym lęku.

Motyl ostatkiem sił uchwycił mysi ogonek,

a Kundzia wciągnęła ogonek razem z motylem na pokład.

Zaraz się zrobiło weselej.

Nieoczekiwany gość usiadł na dziobie statku,

rozpostarł skrzydła i suszył je w wieczornych promieniach słońca. (…)

Słońce i ciepły powiew wiatru bardzo szybko wysuszyły skrzydła motyla (…).

Wnet wyprostował się, wyprężył i rozpostarł skrzydła.

– Na mnie już czas – powiedział. Kundzi zrobiło się przykro. (…)

Motyl wspiął się aż na szczyt masztu i szeroko rozłożył skrzydła. A wtedy…

Wtedy statek drgnął i nagle ruszył w stronę brzegu.

– Motylu! – zawołała uradowana Kundzia. – Przecież twoje skrzydła mogą być najpiękniejszym żaglem.

Nastaw je tylko w stronę wiatru. Motyl zamyślił się.

–Ho, ho… to coś niebywałego! Nigdy nie przypuszczałem, że zwykłe myszy mają takie wspaniałe pomysły. Rozwinął skrzydła jak mógł najszerzej, ustawił je na wiatr i mocny,

wieczorny powiew pchnął statek z wielką szybkością ku brzegom jeziora.

Janek i Ania siedzieli w łodzi stojącej na płyciźnie. (…)

Nic nie mąciło gładkiej wody i ciszy.

Nagle Ania zawołała wesoło:

–Co za niespodzianka! Nasz statek wraca z dalekich, egzotycznych krajów. (…)

[Ania] Położyła statek na kolanach, uniosła plastykową torebkę i nagle zbladła…

Z torebki wyskoczyła Kundzia. Mignęła w powietrzu, zbiegła na pokład,

a potem znikła w najciemniejszym kącie łodzi. Janek się roześmiał. (…)

Tymczasem mała myszka Kundzia siedziała ukryta w kącie i pociła się ze strachu.

Kiedy dzieci odeszły, wyjrzała ostrożnie, potem wspięła się po wiośle na burtę,

a z burty hop! na piasek i uciekła.

Zatrzymała się dopiero pod zacisznym krzakiem.

Była taka szczęśliwa, że aż wierciła się z radości.

Gdy wreszcie odetchnęła, pomyślała z ulgą:

„Jesteś uratowana, Kundziu. I zapamiętaj sobie, że nigdy nawet w największym niebezpieczeństwie,

nie wolno ci tracić nadziei”.

 

 

 

 

 o słoniu który chciał być zebrą

 

Żył sobie dawno temu słoń, który strasznie chciał być zebrą.

Zebry są takie piękne i smukłe, mają paski i biegają stadami, nie to co ja duży,

szary samotny słoń. Tak właśnie myślał sobie nasz słoń, spoglądając codziennie

na pasące się w okolicy zebry. Ponieważ o niczym innym nie marzył postanowił,

że zostanie zebrą. Najpierw miesiącami jadł tylko pięć małych listków

i cztery źdźbła trawy aż stał się strasznie chudy, potem nauczył się wciągać trąbę

tak, że z daleka mogła przypominać pysk, umiał także złożyć uszy na cztery części

tak, że były zupełnie małe a na sam koniec słoń wytarzał się w białym piasku

i przy użyciu gałęzi umoczonej w błocie, zrobił sobie na grzbiecie ciemne paski.

Był z siebie bardzo zadowolony. Ale czy naprawdę wyglądał jak zebra?

Słoń postanowił, że pójdzie nad wodopój i zapyta pierwsze napotkane zwierzę,

czy jest zebrą. Jeśli zwierze potwierdzi będzie to znaczyło,

że udało mu się spełnić marzenie. Pierwszym zwierzęciem jakie spotkał słoń

była antylopa. Biegła właśnie przed siebie, jak to antylopy mają w zwyczaju,

kiedy dostrzegła idące ku niej zwierzę. Przystanęła zainteresowana.

- Dzień dobry, antylopo - powiedział bardzo grzecznie słoń.

- Dzień dobry, słoniu - odparła antylopa. - Nie jestem słoniem, jestem zebrą.

- Zebrą? - zdziwiła się antylopa. - Nie jesteś zebrą.

Jesteś bardzo chudym słoniem, który chyba unurzał się w błocie.

- Ależ nie, antylopo zapewniam cię, że jestem

zebrą! Spójrz na mnie, nie mam trąby i mam paski, jak zebra.

Antylopa przekrzywiła głowę, obeszła słonia dookoła,

przyglądając się mu bardzo uważnie. - Moim zdaniem, jesteś chudym,

brudnym słoniem, ale może się mylę. My antylopy nie jesteśmy szczególnie mądre.

Powinieneś zapytać kogoś mądrzejszego. Na razie pójdę z tobą bo jestem bardzo

ciekawa, czym naprawdę jesteś. - Zapewniam cię, że zebrą. Słoń i antylopa szli więc

dalej, aż natknęli się na pawiana, który siedząc pod wielkim drzewem jadł sobie

spokojnie jego owoc. - Witaj, Pawianie - słoń starał się być zawsze grzeczny.

- Witaj słoniu, witaj antylopo. - Nie jestem słoniem, tylko zebrą - powiedział słoń.

- On nie jest słoniem tylko zebrą. Przynajmniej tak mówi - poparła go antylopa.

Pawian podrapał się po głowie, obszedł słonia dookoła, dotknął jego boku,

poklepał po zwiniętej trąbie, po czym ponownie usiadł pod drzewem.

- E tam, jesteś słoniem. Bardzo dziwnym słoniem ale jednak słoniem.

- Jestem zebrą, małpo - Słoń tupnął nogą bo był już zmęczony i bardzo zły.

- Gdybym był słoniem miałbym trąbę i olbrzymie uszy, i byłbym szary, i okrągły.

Pawian ponownie podrapał się po głowie. - Choć jestem pewien że jesteś słoniem,

a jestem bardzo mądrym zwierzęciem, pójdę razem z tobą do Lwa,

który rządzi sawanną i on powie nam jakim jesteś zwierzęciem. I tak słoń,

antylopa i pawian poszli przed siebie szukając lwa. Znaleźli go wylegującego się

w słońcu, wśród wysokich traw. - Jak się masz, Lwie?

- powiedział nadal uprzejmie słoń. Lew otworzył jedno oko.

- Witajcie pawianie, antylopo - tu lew lekko mlasnął - i ty słoniu. - Ten słoń twierdzi,

że nie jest słoniem, tylko zebrą - powiedział pawian. - Powiedz nam więc Lwie,

który dobrze znasz wszystkie zwierzęta, czy to zwierze to słoń czy zebra?

Lew ziewnął, przeciągnął się, po czym zaczął się uważnie przyglądać słoniowi,

który starał się wyglądać jak najbardziej zebrowato, jak tylko potrafił.

Lew przyglądał się mu bardzo długo. - Przykro mi słoniu ale nie jesteś zebrą.

Jesteś chudym, złym, brudnym i chyba zmęczonym zwijaniem trąby słoniem.

Powiedz mi słoniu, czemu udajesz zebrę? - Bo zebry są ładne i mają paski.

Nie to, co słonie - powiedział słoń, który miał już wielkie łzy w oczach.

- Ależ słoniu, mylisz się. Każde zwierzę na sawannie zazdrości słoniom.

Jesteście takie duże, macie takie piękne długie trąby, nie musicie bać się lwa,

jak antylopy i zebry, pamiętacie wszystko co wam się przydarzyło

i macie takie mądre oczy, że nawet najgłupszy słoń wygląda mądrzej niż najmądrzejszy

pawian. Po co miałbyś być zebrą, skoro możesz być takim cudownym słoniem?

Słoń, który nigdy nie myślał, że jest cudowny, zupełnie nie wiedział, co myśleć.

- Czy to prawda? - zapytał pawiana. - Tak słoniu, to prawda. Lew ma rację,

powinieneś iść do domu umyć się i coś zjeść. - Ty też tak myślisz, antylopo?

- Ależ tak, słoniu - antylopa płochliwie spojrzała na lwa.

- Powinniśmy jak najszybciej iść do domu. - O tak, idźcie do domu i nie zawracajcie mi

głowy - Lew położył się w słońcu i zamknął oczy. Słoń nigdy w życiu nie czuł się tak

dobrze. Podziękował pawianowi i antylopie i wrócił do swojego domu.

Umył się, najadł, rozwinął trąbę i uszy. Był bardzo, bardzo zadowolonym z siebie

słoniem. Oczywiście do czasu, kiedy pewnego